Wszystkie rybki śpią w jeziorze Ciurlala ciurlalala Tylko" Wszystkie babskie - Barbara Ka "słowa: Dorota Czupkiewicz muzyka: Jerzy Satanowski Z mgły, z ognia z garści wody Z kamienia z piasku z lodu Z przepaści z wysokości Z powierzchni czy ze spodu Z tego co będzie zawsze Z pełni czy może" Wszystkie rybki spia w_jeziorze Ciu ra la ciu ra lala Tylko jedna spac nie moze Ciu ra la ciu ra lala A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra lala Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra lala Pytala sie pani pewnego doktora, Czy lepiej dac z_rana, Czy lepiej z_wieczora Dobrze dac z_wieczora By sie dobrze spalo, Wszystkie rybki śpią w jeziorze, Tiula la, tiula la la. Moja stara spać nie może, Tiula la tiula la la. W zielonym gaju ptaszki śpiewają, Ptaszki śpiewają pod jaworem. Ten walc, ten walc, ten walc, Co za czar, tyle par. Kółeczko, koszyczek kręci się Mija nocka, mija dzień. Paluma, Paloma, jak słodko melodia ta płynie, Wszystkie rybki. Stanisław Grzesiuk. na bal Dostojny imć pan karp Wszystkie rybki śpią w jeziorze Skumbria sardynka i śled Opublikowano: 2013-04-27. Karaoke - Wszystkie Rybki - z linią melodyczną. Wszystkie rybki śpią w jeziorze. Ciu ra la ciu ra la la. Tylko jedna spac nie moze. Ciu ra la ciu ra la la. A ty stary nie krec gitary. Ciu ra la ciu ra la la. Nie zawracaj kontramary. Vay Nhanh Fast Money. piosenka ludowa Wszystkie rybki Pytała się pani pewnego doktora, Czy lepiej jest z rana, czy lepiej z wieczora? Z wieczora jest dobrze, by się smacznie spało A z rana poprawić, by się pamiętało! Wszystkie rybki śpią w jeziorze, Ciuralla ciuralla la Tylko jedna spać nie może, Ciuralla ciuralla la. A ty stary nie kręć gitary, Ciuralla ciuralla la Nie zawracaj kontramary, Ciuralla ciuralla la! Czy widok lepszy masz, czy jest piękniejsza rzecz, Jak zastawiony stół, a w szkle wiadoma rzecz? Pośrodku stołu zaś, jak najpiękniejszy skarb, Ubrany, jak na bal, dostojny imć pan karp. Wszystkie rybki śpią w jeziorze, Pewnie powinno tak być, Jedna rybka spać nie może, Obok niej będzie się pic. Tutaj leży szczupak spory, Obok kanapki są dwie, Karp się trzęsie w galarecie i ma marchewkę na łbie. Wszystkie rybki śpią w jeziorze, Ciuralla ciuralla la Tylko jedna spać nie może, Ciuralla ciuralla la. A ty stary nie kręć gitary, Ciuralla ciuralla la Nie zawracaj kontramary, Ciuralla ciuralla la! Jeszcze poprzedniego dnia, gdzieś w trasie do Ranua, organizowałam dzień kolejny. Bo w Laponii masę rzeczy ciekawych można zrobić i zobaczyć, tylko trzeba się do tego odpowiednio przygotować, zwłaszcza jeśli chce się wyruszyć nieco dalej niż Wioska świętego Mikołaja, w której jest namiastka wszystkiego - i jak się nie ma za dużo czasu - to jest wystarczająco dobre!My jednak czas mamy, przynajmniej trochę, i zachciało nam się pojechać na pustkowie. Przez zupełny przypadek okazało się, że jedziemy tylko w czwórkę - plus nasi lokalni opiekunowie - Esa i Leonid, cobyśmy się w tym pustkowiu nie skoro świt - czyli 9:30. Najpierw obowiązkowy audyt naszych strojów - i jako że kolejne 3-4 godziny mieliśmy hasać na śniegu, każdy otrzymał zimowy firmowy kombinezon...no prawie każdy, bo Lu. zatrzymała swój - był wystarczająco dobry. A potem ruszyliśmy już prosto na północ. Robiło się coraz bardziej bajkowo, zwłaszcza że po nocnych mgłach ani śladu nie zostało, niebo się rozpogodziło a północne słońce pokazało się nad drzewami. Wyżej nie wzeszło i od razu wyglądało jakby chciało zajść, ale jednak przez dobrą chwilę cieszyło nas swoją w głównej drogi na lokalną, wciąż jeszcze trochę czarną, potem już zatopiliśmy się w zupełnej bieli, wjeżdżając coraz bardziej w głąb lasu coraz bardziej wąskimi ścieżkami, aż dotarliśmy do polany, na której spod śniegu wystawało kilka tradycyjnych fińskich chatek, zwanych kota. Był też tradycyjny namiot Saamów, lavvo. Był też nasz środek transportu - sanie. Tylko zamiast reniferów mieliśmy zupełnie nowoczesny skuter śnieżny!Zaopatrzeni w kaski wsiedliśmy w sanie wyłożone skórami reniferów, zamknęliśmy przyłbice...i ruszyliśmy na arktyczny rollercoaster. Podskakiwaliśmy, wytrzęsło nas, zmroziło policzki i przypadkowo wystające paluszki, zwłaszcza te próbujące zrobić jakieś zdjęcia…W końcu przystanek - fińskim sposobem ognisko pojawiło się w kilka minut. Ogrzaliśmy się przy ogniu wysłuchując opowieści o Saamach, fińskich podatkach czy odpowiedzi na gnębiace nas pytanie dlaczego Finlandia na całym świecie zaczyna się od "Fin" a Finowie sami o swoim kraju mówią Suomi? Co jedno ma wspólnego z drugim? bagno - choć ponoć to jedna z teorii - na ziemiach fińskich było i wciąż jest - wiele bagien i mokradeł, o ile oczywiście nie zamarzły...Suomi to zlepek słów "suo" - bagno i "maa" - kraj...czyli bagienny kraj. Angielskie "fen" to też rodzaj bagniska...inna teoria mówi, że podczas gdy rdzenni bywalcy myślą o sobie jako o mieszkańcach baginsk, to w szwedzkim "fin" oznacza wspaniały...a w końcu Finlandia jest obecnie najszczęśliwszym krajem na świecie...więc kto wie?Ale ale, nie przyjechaliśmy w takie piękne okoliczności przyrody by gadać przy ognisku - co oczywiście swój urok miało, ale by łowić ryby. Spod lodu. I o ile Leonid zabawiał nas opowieściami, to Esa był specem od łowienia pod lodem. W sumie to jedna z ulubionych rozrywek Finów (o czym też opowiedział nam Leonid), więc musieliśmy się na tylne miejsce na skuterze i ruszyliśmy na środek dwa trzy i pojawiło się w lodzie kilka przerębli. Dostaliśmy mini wędki, czerwone robaki, stołeczek z wiaderka...i zaczęliśmy wabić ryby. Panowie pokazali nam jak oczyszczać przerębel z zamarzającej wody, jak ruszać przynętą, żeby zainteresować ryby...ale cóż. Nie łowiliśmy do końca zgodnie z fińską tradycją - nie było zapitki, nie było ryb. Mój robak zamarzł, podobnie jak tych kilka, które Lo. przypadkowo wyrzucił z pojemnika. Wszystkie rybki spokojnie pod tym lodem spały. Nie pomogło wabienie ani płoszenie tupotem stóp - bo przecież tam przed nami nie było nikogo. I w okolicy w promieniu przynajmniej 7 kilometrów, bo tyle wynosił obszar posiadłości na których byliśmy - też nikogo nie było. A kto nie lubi robić śladów na dziewiczym śniegu, no kto? Dla najmłodszych to wkrótce okazało się dużo bardziej atrakcyjne niż siedzenie z patykiem w lodzie Jak już zamarzły nam palce u rąk i nóg a twarz przeszła zabieg kriogeniczny, założyliśmy przyłbice i ruszyliśmy z powrotem 7-kilometrową trasą przez śnieżną krainę. Tym razem i Lo. i Lu. dostali miejsca w pierwszej klasie na skuterze, a my w saniach zostaliśmy z widokami...a te po prostu niezapomniane. Nic dziwnego, że św. Mikołaj właśnie na Północy znalazł swój bajkowy dom - takie okoliczności przyrody są po prostu chatce czekało na nas ognisko, na ruszcie - kiełbaski, potem jeszcze dodatkowo degustacja lokalnych przysmaków - ser z mleka renifera, kiełbasa z renifera, wędzony łosoś z pobliskiego strumienia, lokalny ciemny chleb i solone masło...a do tego ciepły truskawkowy sok. I kolejne opowieści i lokalnych wilkach i najlepszych na świecie "jagodach chmurkach" (cloudberry) czyli niedostępnymi poza rejonami arktycznymi malinami moroszkami (bądź malinami nordyckimi). Takie cuda…Kiedy wróciliśmy do Rovaniemi jeszcze było jasno więc postanowiliśmy nadrobić obowiązkowy punkt, który pominęliśmy pierwszego dnia i odwiedziliśmy znów Wioskę...a w niej Pocztę świętego tłumu niemałego udało nam się dopełnić wygasającej tradycji..i wysłaliśmy kartki skrupulatnie wybrane i poddane rodzinnemu głosowaniu kartki będą testować, jak sprawnie ta sławna poczta działa…aaaa, i faktycznie są tam przegródki na korespondencję z różnych stron świata. Co prawda jeden z Elfów musiał nam pomóc odszukać przegródki z listami z Polski, no ale nie dokształciliśmy się wystarczająco i nie wiedzieliśmy, że Polska po fińsku to Puola. Ale teraz wiemy Potem jeszcze odwiedziliśmy zagrodę elfów, pokarmiliśmy skaczące po śniegu króliki, owce i renifery, pozjeżdżaliśmy z elfiej górki na pazurki, ogrzaliśmy się przy ognisku..i jeszcze przed ostatnim dzwonkiem udało nam się wdrapać do oficjalnego sklepu Mikołaja z łakociami Jeszcze spacer po wiosce i z zadartymi w górę głowami zastanawialiśmy się, jakie są szanse na zorzę...no i doszliśmy do wniosku że raczej niewielkie, bo oprócz światełek zawieszonych na drzewach nie migotały żadne gwiazdy co było oczywistym znakiem tego, że niebo znów zasnuło się chmurami…Nic to. Jutro dla odmiany pojedziemy popluskać się w morzu! blocked zapytał(a) o 10:09 nuty do piosenki wszystkie rybki śpią w jeziorze potrzebne 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 10:31 ale na jaki instrument? 0 0 ChuckyxD odpowiedział(a) o 13:21 gitara szkrzypce 0 0 blocked odpowiedział(a) o 12:49 keyboard 0 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub ref. Wszystkie rybki śpią w jeziorze Ciu ra la ciu ra la la Tylko jedna spac nie moze Ciu ra la ciu ra la la A ty stary nie krec gitary Ciu ra la ciu ra la la Nie zawracaj kontramary Ciu ra la ciu ra la la Pytala sie pani pewnego doktora, Czy lepiej dac z_rana, Czy lepiej z_wieczora Dobrze dac z_wieczora By sie dobrze spalo, A rano poprawic, by sie pamietalo. ref. Wszystkie rybki śpią w jeziorze Aniele moj zloty Tancz walca z_ochoty Tancz walca tak mile Zabawmy sie chwile Tancz walca wieczorem By dobrze sie spalo Tancz walca nad ranem By sie pamietalo ref. Wszystkie rybki śpią w jeziorze Pytala sie pani pewnego doktora, Czy lepiej dac z_rana, Czy lepiej z_wieczora Dobrze dac z_wieczora By sie dobrze spalo, A rano poprawic, by sie pamietalo. ref. Wszystkie rybki śpią w jeziorze „Dość polityki” – piszą Natalia oraz Soroka, domagając się wakacji, i wcale im się nie dziwię. Pan każe – sługa musi. Oto pytania MNIEJ POLITYCZNE, które mnie dręczą. Pytanie pierwsze: gdzie są rybki i rybacy? Może niektórzy z Państwa pamiętają, że kiedy u władzy był Aleksander Kwaśniewski, a TVP kierował Robert Kwiatkowski, co pewien czas w Wiadomościach (a może to było w Faktach?) pojawiała się rozmowa z rybakiem z okolic Helu. Rybak ten fotografowany był na morzu, na tle rezydencji prezydenta w Helu. Ten etatowy rybak telewizji był zawsze bardzo smutny i narzekał, że każdorazowy pobyt pp. Kwaśniewskich w letniej rezydencji powodował nalot BOR. Rybakom nie wolno było łowić ryb w promieniu kilkuset metrów, a może kilku mil (nie pamiętam, bo łowię ryby tylko mrożone) od Helu. Kutry Biura Ochrony Rządu, które bez przerwy patrolowały wody przybrzeżne, tj. wody przy brzegu pp. Kwaśniewskich, wzniecały fale, przez co powodowały exodus zasobów rybnych. Nawet co bardziej skoczne rybki nie mogły wyskakiwać ponad powierzchnię morza, ponieważ w powietrzu krążyły śmigłowce straży przybrzeżnej, pilnując, czy aby nikt nie zakłóca spokoju Aleksandra Kwaśniewskiego. Oglądając te relacje, każdy uczciwy człowiek musiał współczuć biednemu rybakowi i jego złotej rybce, a także być oburzony na prezydenta, który byczy się na plaży, a biedni rybacy muszą przez niego głodować. Zadowolone były tylko ryby, ale one – jak wiadomo – głosu nie mają. Dlatego wybrany został nowy prezydent, który niedawno spędził kilka dni w rezydencji na Helu, która znów została pokazana w telewizji. Ku mojemu zaskoczeniu, nie pokazano jednak wyjącego śmigłowca na niebie, nie było hałasujących kutrów GOPR czy WOP, nie było zapłakanego dyżurnego rybaka TVP ani złotej rybki. Może Państwo wiedzą dlaczego? Kto się dziś ujmie za złotą rybką, za skrzywdzonym rybakiem, kto zaniedbał ochronę morza i przestworzy? Czy Państwo się martwią, że prezydent był bez ochrony od strony morza, czy też cieszą się, że wszystkie rybki śpią w jeziorze? Pytanie drugie: Jak zmusić RFN do ekstradycji niejakiego Kohlera, autora przygłupiego paszkwilu w „Tageszeitung”? Przemysław Edgar Gosiewski, poseł na Sejm, przewodniczący Koła Parlamentarnego PiS, a ostatnio kandydat na jedno z ważniejszych stanowisk w rządzie, przypomniał w Radiu TOK, że istnieje coś takiego, jak europejski nakaz aresztowania. Sądziłem, że to był dowcip, ale nie – pan poseł (i wicepremier in spe) to mówił poważnie! Znając jednak nieprzychylny do nas stosunek Brukseli, której obce są cywilizowane normy współżycia, można spodziewać się obstrukcji ze strony Interpolu. Moje pytanie brzmi: od czego mamy doborową jednostkę Grom? Czy wzorem izraelskiego Mossadu nie można by uprowadzić Herr Cholera z RFN i postawić go przed naszym sądem, tak jak ponad 40 lat temu agencji izraelscy dokonali brawurowego porwania w Buenos Aires? Przy obecnych, nieco zadrażnionych stosunkach z Izraelem, porwanie, osądzenie i ukaranie kolejnego Niemca mogłoby poprawić stosunki. Pozwoliłoby wykorzystać doborową jednostkę, która od czasu wyzwolenia Iraku rdzewieje, a nasze media prywatne, tak zazwyczaj krytyczne i podejrzliwe, musiałyby uznać mistrzostwo wychowanków gen. Petelickiego. Panie Generale, co Pan NATO? To tylko dwa pytania dla Natalii i Soroki do przemyślenia pod parasolem słonecznym. Z wakacyjnym pozdrowieniem, Wasz gospodarz blogu.

wszystkie rybki spia w jeziorze